ďťż
Ĺťona mnie opierniczyĹa
Naprawdę nazywała się Helena Myga. Urodziła się w 1935 roku w Częstochowie, zmarła w 1965 roku w Warszawie. W 1954 wyszła za mąż za Adolfa Poświatowskiego, który podobnie jak ona, chorował na ciężką chorobą serca.Po dwóch latach została wdową. Przez trzy lata przebywała w USA, gdzie miała operację serca. Wówczas studiowała w w Smith College w Northampton.Po powrocie do Polski, podjęła studia filozoficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Zadebiutowała w 1956 roku publikując swoje wiersze w "Gazecie Częstochowskiej".Rok później wydała tom wierszy "Hymn bałwochwalczy".Kolejne tomiki to: "Dzień dzisiejszy","Oda do rąk", "Jeszcze jedno wspomnienie". W swoich utworach porusza przede wszystkim tematy miłości i śmierci.Pisała też o sobie i innych kobietach. Moja ulubiona poetka, kocham:). Zaraz po Sylvii Plath to moja najukochańsza kobieta na świecie. Słowa nie potrafią wyrazić tego ile jej zawdzięczam, jak wiele nas łączy i jak wiele nas po czasie połączyło. Poświatowską odkryłam, zdaje się zupełnie przypadkowo, gdzieś, kiedyś, być może w zbiorze wierszy o określonej tematyce, być może w internecie, a być może w podręczniku szkolnym. Gdziekolwiek, by się to nie stało, Haśka pozostała ze mną na (ośmielę się stwierdzić) zawsze. Haśka to osoba nietuzinkowa i choć przez wielu stawiana na piedestale to osoba bardzo normalna, kobietą-aniołem wcale nie była. Przeżyła wiele, tak: przeżyła, bo Haśka starała się żyć pełnią życia i czerpać z niego jak najwięcej i nawet, jeśli najdrobniejszy ruch groził śmiercią, ona robiła wszystko na jej przekór. Pragnęła żyć, a nie egzystować. W te wakacje odwiedziłam również muzeum jej poświęcone i pomimo, że nie porozmawiałam z jej bratem (co na pewno uczynię następnym razem!) to uczucie bliskości z nią, jej słowami było tak namacalne, że chciałam tam popłakać się ze szczęścia. Halina Poświatowska to jest podobno człowiek i podobno ma umrzeć jak wielu przed nią ludzi Halina Poświatowska właśnie się trudzi nad własnym umieraniem ona jeszcze nie wierzy ale już podejrzewa i kiedy w sen zagłębia lewą rękę to w prawej zaciska mocno gwiazdę – strzępek żywego nieba i światłem poprzez ciemność krwawi potem gaśnie za sobą wlokąc warkocz różowy ciemniejący na wietrze nocy groźnej i chłodnej Halina Poświatowska – te trochę garderoby i te ręce – i usta co nie są już głodne Z ręką na sercu stwierdzam, iż naprawdę nie wiem, co bym zrobiła bez mojej Haśki. Ja odkryłam Poświatowską przez moją koleżankę, która przerabiała jej wiersze na fakultecie z polskiego. Potem razem czytałyśmy te wiersze. Czytałam też jej biografię. Dużo przeżyła, żyła z widmem śmierci. Znam kilka wierszy na pamięć. mój kochanek wcale nie jest piękny i charakter ma raczej trudny ale kto mi umaluje niebo w ciemny fiolet popołudnia gdy pozwolę mu odejść i nie wrócić mój kochanek ma gorące usta i rząd ostrych zębów kiedy śmiechem odpowiada na wyzwanie światu mój kochanek ma usta które wschodzą półksiężycem nad każdą z moich nocy mój kochanek nie jest czuły jego oczy w prostokącie ulicy tańczą zażega w dziewczętach płomień uczepiona u jego cienia trzymam miłość moją za włosy w jego cieniu wątłe źdźbło trawy w kwietniową jabłoń rozkwita Mój kochany zapytał mnie: czy wierzysz w życie po śmierci? Odpowiedziałam: uwierzę, ale tylko wtedy, jeśli róża, która tego wieczoru zakwitła w naszym ogrodzie, pachnieć będzie po zgonie wszystkich swoich płatków. Mój kochany zapytał mnie: czy chcesz pójść do nieba? Zechcę — odpowiedziałam — ale tylko wtedy, jeśli niebo jest ciepłe jak twoje ramiona, przestronne jak twój oddech i dzikie jak pocałunek. Mój kochany zapytał mnie: czy zawsze będziesz mnie kochała? Odpowiedziałam: jeśli wieczność jest chwilą pomiędzy moim sercem pustym a moim sercem wezbranym z miłości, nigdy nie będzie czasu, w którym nie kochałabym Ciebie.
|